6 lis 2015

Rodział I - Witaj w Piekle

Karina wracała właśnie z imprezy. Kaśka z Wiką postanowiły zostać i dalej się bawić. Dla dziewczyny nie było to jednak zbyt dobrym pomysłem, tym bardziej, że jutro rano musiała wcześnie wstać i odwiedzić ciotkę. Była to kobieta tak wkurzająca, że słuchanie jej paplaniny na kacu mogłoby się skończyć rękoczynami - zważając na to, że niewyspana Karina to zła Karina. Po wyjściu z klubu postanowiła przejść się pieszo - bardzo dobrze znała te okolice i wiedziała, że tą drogą o tej porze nikt tutaj nie chodzi, bo wracała już tu tysiąc razy i nigdy nie spotkała żywej duszy.
Słabe światło latarni ledwo oświetlało pół metra chodnika, a mgła ograniczała widoczność do zaledwie kilku metrów. Stukanie obcasów odbijało się echem o ściany budynków, a chłód jaki był tej grudniowej nocy przyprawiał dziewczynę o dreszcze. Mimo ciepłej kurtki, odczuwała przenikające zimno. Zdawało się jej, że nagle temperatura spadła o kilka stopni. Zaczęła się rozglądać po okolicy. W kamienicach prawie wszyscy już spali i Karina zauważyła tylko jedno światło w oknie. Wydawało się jej, że słyszy za sobą cichutkie kroki, odwróciła się ale nikogo tam nie było, szła więc dalej. Po chwili poczuła chłodny oddech na jej szyi, ale uznała to za podmuch wiatru i kiedy skręciła w stronę swojego domu nagle zemdlała.
Obudziła się w dziwnym pokoju a na stoliku odnalazła kartkę. Kiedy ją przeczytała była zmieszana. Początkowo była pewna, że to kolejny żart Kaśki, jednak po spojrzeniu przez okno zrozumiała, że to chyba jednak prawda. Była w Piekle. Świat był tutaj odrobinę inny, tak jakby przepełniony czerwienią, kolor ten zdawał się przeważać. Panowała tutaj noc i z tego co dowiedziała się od służki nigdy nie wschodziło słońce. Wszystko było odrobinę rozmyte, tak jakby za mgłą. Drzewa nie miały liści, trawa była koloru czarnego a na niebie zauważyła krwistoczerwony księżyc. Wszystko wyglądało jak pozbawione jakiegokolwiek życia, rośliny wyglądały jak uschłe, kwiaty pozbawione koloru - nie zachwycały, ale bardziej przerażały.
- Witaj. - Pocałował ją w rękę. - Widzę, że zachwycasz się tutejszą przyrodą i słusznie. Wszystko ja stworzyłem, tak to sobie wyobraziłem. Wiesz jak niewiele widziałaś? Piekło nie jest wszędzie takie samo, zobaczysz Karino. - Nie tak sobie wyobrażała Diabła. Myślała, że będzie miał widły, czerwoną pelerynę i rogi. Tymczasem wyglądał zwyczajnie. Wysoki mężczyzna o szczupłej, nieco umięśnionej sylwetce, wydawał się być nieco wyższy od wszystkich. Jego twarz miała ostre rysy, nos był prosty, zdawał się trochę dłuższy. Miał niezwykłe oczy. Były koloru czerwonobrązowego, ale delikatnie zmieniały kolor - oświetlone przemieniały się w czerwone, natomiast przy mniejszej ilości światła wydawały się być wręcz czarne.
- Kochana, rozumiem jeśli jesteś zaskoczona całą sytuacją. Wiesz, postanowiłem wybrać Cię na Doradczynię, bo tak robię od wieków i teraz wypadło na Ciebie. Nikt mi się jeszcze nie sprzeciwił i mam nadzieję, że Tobie nie wpadnie to do głowy. - Zaczęło się robić dziwnie i Karina wiedziała, że nie wyplącze się z tego tak łatwo. No cóż, pozostało jej tylko zgodzenie się na warunki. No Diabłu przecież się nie odmawia, co nie?
- Chyba nie mam wyboru. Długo tutaj zostanę?
- Wiesz, to zależy od ciebie. Po miesiącu podejmiesz decyzję i albo wrócisz, albo nie. Ja Cię tutaj nie będę trzymać na siłę, nie trafiłaś tutaj żebym Cię karał, bo to nie twój czas. Pamiętaj, że jak tutaj zostaniesz to nigdy nie poniesiesz konsekwencji za złe czyny. Widzisz życie tutaj niewiele różni się od tego do którego jesteś przyzwyczajona. Piekło jest podobne do Ziemi, a tutaj przynajmniej będziesz mieć wszystko i będziesz mogła robić to co Ci się żywnie podoba. - Jego propozycja wydawała się ciekawa, ale postanowiła poczekać miesiąc i zobaczyć, czy rzeczywiście to tak wygląda. Jeżeli tak to pewnie zostanie, bo jej życie było szare i pozbawione sensu - przyjaciółki były dwuulicowe, rodziców nie miała i nawet kot ostatnio jej zdechł. Ogółem miała ochotę przeżyć coś nowego, chociaż w sumie to dziwiła się czemu tak reaguje. Normalnie strzeliłaby gościowi w pysk i by uciekła, ale dokąd? Skoro nawet nie wie jak się stąd wydostać, a szczerze wątpi, że facet jej powie gdzie jest wyjście.
- Chyba poczekam ten miesiąc i może zostanę ale nie obiecuję, bo nie jestem pewna. Skoro mówisz, że tutaj jest tak ciekawie, to się nad tym zastanowię. - Uśmiechnął się. Z pewnością się ucieszył, o ile Diabeł potrafi coś czuć.
- Wiem, że lubisz się buntować, więc spodziewałem się innej reakcji. Będzie mi miło, że nie zostanę sam. Rozejrzyj się po pokoju - jest twój, a kiedy już to zrobisz, to na dole czeka na Ciebie śniadanie. - Odszedł.
Karina rozejrzała się dokładnie po pokoju. Ściany miały czarny kolor, a na nich wisiały obrazy z dość nietypowymi malunkami. Przedstawiały różne wizję Piekła - te biblijne, po wizję Dantego, a nawet te mityczne. Karina nie mogła zidentyfikować czy był to surrealizm, czy jakaś jego mieszanka z nieznanym jej prądem malarskim. Meble wyglądały na drogie antyki i nadawały pokojowi niezwykłego wyglądu. Stare, czerwone zasłony ciężko zwisały ze złotych karniszy. Przy ścianie stało łóżko z baldachimem. Nigdy nie miała okazji spać w wygodniejszym. Karina zauważyła drugie drzwi i kiedy je otworzyła jej oczom ukazała się dobrze wyposażona damska garderoba. Znalazła kolejną karteczkę na której pisało:
Karino,
Nie miałaś okazji się nawet spakować, więc pomyślałem, że kupię Ci kilka rzeczy. Wszystko jest twoje, kochana.
~S.
Kilka? To było kilka rzeczy? Chyba cała szafa na którą musiałaby pracować z rok. Przypuszczała, że na jedną bluzkę musiałaby wydać jej miesięczną pensję. Tutaj było wszystko, oczywiście to co było w jej guście. Tak jakby ktoś dokładnie wiedział co lubi. Skoro miała tu zostać, chciała jakoś wyglądać. Założyła więc czarną sukienkę, złoty naszyjnik z diamentowym oczkiem i srebrne szpilki. Nie odczuwała tutaj zimna, a temperatura była neutralna i nie było jej ani zimno, ani gorąco. Kiedy znalazła się na korytarzu była trochę zdezorientowana, bo wszystko było tutaj bardzo podobne.
- Widzę, że Pani się zagubiła, zaprowadzę panienkę na dół do jadalni. - Służąca spojrzała się na nią z radością i poprowadziła Karinę po schodach.
- A tak właściwie jak mogę się do Pani zwracać?
- Ach panienko, jak tylko chcesz. Pan nazywa mnie Mirien. - Starsza kobieta delikatnie się uśmiechnęła, a na jej twarzy uwydatniły się zmarszczki. Zamglone oczy staruszki wydawały się być wzruszone, choć Karina nie była tego do końca pewna.
Kiedy trafiła do jadalni znowu była pod wrażeniem. Wszystko wydawało się tutaj inne, bardziej mroczne, ale też i ekscytujące. Nikogo poza nią i Mirien nie było, więc mogła się rozejrzeć. Każdy pokój i pomieszczenie zdawało się być idealnie przemyślane, a nawet najmniejszy dodatek miał znaczenie. Chyba jednak Piekło było bardzo podobne do Ziemi, chociaż równocześnie jakieś dziwne, straszne i niezwykłe, ale podobało się jej to. Po śniadaniu nie wiedziała co robić, więc wybrała się do swojego pokoju. Położyła się w swoim łóżku i szybko zasnęła.
___________________________________________
Wybaczcie, że dopiero teraz dodałam rozdział ale nie miałam weny, żeby wcześniej coś napisać, no i nic dłuższego z siebie nie wydusiłam. Jeśli są tutaj jakieś błędy, to mnie nie bijcie, bo mogłam przeoczyć. :) Kiedy będzie następny rozdział? Postaram się zmieścić w tygodniu, może wcześniej wyjdzie, a może później - zobaczę. I przepraszam za to, że tak długo mi zajęło pisanie.

27 paź 2015

Prolog

Nazywam się Karina i właśnie trafiłam do Piekła... Nie wiem czemu akurat ja tutaj się znalazłam, ale wiem, że nie powinnam była tu trafić. To jakiś zły sen, uszczypnęłam się ale jednak to wszystko było prawdziwe. Na stoliku znalazłam karteczkę:
Witaj Karino,
Jak zapewne się domyślasz trafiłaś do Piekła, cóż trudno, żeby zmylił Cię napis przy wejściu gdy tu się znalazłaś. Uznałem, że będziesz dobrą doradczynią i wybrałem właśnie Ciebie. Może wyda Ci się to dziwne, ale od jakiegoś czasu obserwowałem Cię i postanowiłem porwać. Oczywiście masz wybór - możesz zostać, albo odejść, ale dopiero wtedy, gdy wszystko Ci pokażę, a jestem pewien, że wtedy zostaniesz. Będziesz tutaj traktowana lepiej niż gdziekolwiek byś była. Moja służba zadba, żebyś nie musiała niczego robić, będziesz miała ją na zawołanie. W zamian będę prosił Cię o przysługi, albo radę. Wiesz od zawsze za doradców służyli mi ludzie i ty zostałaś wybrana przeze mnie. Pewnie się boisz ale spokojnie moja droga nic Ci się tu nie stanie, dopóki ja tutaj jestem Panem.
~ D. 
Właśnie zostałam Doradcą samego Diabła. Nie wiedziałam czy gorzej byłoby mu odmówić czy też zostać. Chyba byłam zmuszona tutaj zostać, no bo przecież Diabłu się nie odmawia...